Joanna Olszewska zaplanowała wyprawę z swoimi psami w Karpaty Rumuńskie. Wspominaliśmy niedawno o jej wyprawie na naszej stronie w tym tekście, a dziś zapraszamy do krótkiej relacji z dogtrekkingu Karpackiego. Dowiemy się o najlepszych oraz tych najtrudniejszych momentach podczas wędrówki. Każda podróż lub długa wyprawa ma swoje piękne, jasne strony, które wspominamy całe życie, ale zawsze jest również ta ciemna strona, gdy mamy wszystkiego dosyć lub strach zagląda do naszego namiotu. Każda taka przygoda uczy nas planować kolejną wyprawę, podnosić poprzeczkę i unikać starych błędów.
Wyprawa na miesiąc do Rumunii z dwoma psami? Czemu nie?!
Nazywam się Joanna Olszewska i prowadzę bloga Cały Świat Na 10 Łap. Razem z dwoma owczarkami australijskimi Atrey’em i Shadow niedawno wybraliśmy się na trekking po Karpatach Rumuńskich. Przeszliśmy szlaki w górach Marmaroskich, Rodniańskich i zaliczyliśmy jeden wypad w Kelimeńskich.
Wyprawa z psami do Rumunii to był taki mój sprawdzian, czy sobie poradzę sama wyjeżdżając tak daleko od domu, raczej w dzikie rejony Rumuńskich gór. Chwilami bywało naprawdę ciężko i miałam ochotę wracać do domu, do miejsca, które znam, gdzie czuje się bezpiecznie, do ludzi, którzy mówią w moim języku. Mimo tych paru chwil załamania, miałam większość tych dobrych rzeczy, które nam się przydarzyły. Wspaniałych ludzi, których spotkałam na swojej drodze, piękne widoki i niezapomniane wspomnienia. Co najważniejsze – doświadczenie w samotnym podróżowaniu po które tam pojechałam. Moja wyprawa skończyła się po 21 dniach, wcześniej niż planowałam, przez głupiego pecha musiałam wrócić 9 dni wcześniej. Jednak Rumunię wspominam bardzo dobrze i każdemu z psami polecam, żeby się tam wybrać.
Trochę słów o samej Rumunii
Kraj ubogi. Na każdym kroku widać panującą tu biedę. Jednak ludzie sobie radzą i są pełni życia. Cieszą się tym co mają i są bardzo serdeczni. Jadąc przez Rumunię widzimy jak kolorowe i ozdobione wzorami domy, mieszają się z drewnianymi chatami czy starymi opuszczonymi budynkami. Przez większość czasu jedzie się kiepskimi drogami w bajecznym krajobrazie gór i gęsto zalesionych terenów. Turysta z psami nie ma tutaj jednak lekko. Ciężko jest znaleźć nocleg w pensjonacie, czy nawet polu namiotowym, gdzie psy będą akceptowane, a jak już się znajdzie to opłaty są bardzo wysokie. My mieliśmy tę przewagę, że większość nocy spędziliśmy pod namiotem na górskich szlakach. Góry są przepiękne i dużo dziksze z mniejszą ilością turystów niż w naszych Polskich górach. Idąc przez całe Marmarosze nie spotkaliśmy nawet jednego.
Najgorsze momenty wyprawy
Naszą wyprawę starałam się zaplanować z jak największą starannością, żeby nic mnie nie zaskoczyło. Jednak niestety pewnych sytuacji człowiek nie jest w stanie przewidzieć, czy się na nie przygotować. Góry Marmaroskie są znane ze swojej dzikości i kiepsko oznakowanych szlaków. Jednak nie byłam przygotowana na aż tak kiepskie oznaczenia. Pierwszego dnia bez pomocy pasterza, który wskazał mi drogę być może w ogóle nie znalazła bym wejścia na szlak . Ruszając z Cabany w Bardau w stronę Dosul Bardaului również miałam wielki problem ze znalezieniem dobrej drogi. Kilka godzin błądzenia w ulewnym deszczu w środku gęstego lasu. Psy mokre, widać, że łapki odparzone od chodzenia po skałach i wodzie, ja również przemoczona i zmęczona miałam dość. Drogę udało się znaleźć dzięki starej dobrej szkole – jak się zgubisz kieruj się kompasem! Dzięki temu udało nam się rozbić obóz jeszcze za dnia na pięknej polance. Jadąc do tego pięknego kraju, na każdym kroku ostrzegali mnie przed agresywnymi psami. Pierwszego dnia miałam okazję się przekonać, że faktycznie coś w tym jest. Na szczęście przewidziałam to i zabezpieczyłam się w petardy hukowe. Użycie takowych skutecznie odstrasza agresorów, którzy już później nie mają ochoty do nas podejść. Jednak pamiętajcie, że jak będziecie chcieli ich użyć to lepiej trzymajcie swoje psy na smyczach, żebyście ich później nie musieli szukać. W większości przypadków kiedy natrafiliśmy na psy pasterskie, może nie były przyjazne, ale pasterze skutecznie je od nas odganiali. Wiadomo, że w górach trzeba się poruszać ostrożnie, szczególnie jak praktycznie przez cały czas pada i grunt pod nogami jest niepewny.
Niestety schodząc w stronę Cosnea poślizgnęłam się na błocie i wykręciłam kostkę, przez co Marmarosze opuściliśmy jeden dzień wcześniej niż planowałam. Na szczęście było to tylko lekkie skręcenie, które nie wymagało nic więcej poza krótką chwilą odpoczynku. W górach Rodniańskich pewnego dnia trafiłam na jadłodajnie niedźwiedzi. Weszłam w sam środek miejsca gdzie lubiły przebywać, jeść jagody i załatwiać swoje potrzeby. Na szczęście żadnego nie spotkałam, ale po usłyszeniu ryku jednego w dolinie, bardzo szybko stamtąd uciekałam. Muszę przyznać, że w życiu się tak nie bałam, jak tego, że jednego spotkamy. Najgorszą jednak rzeczą jaka mogła się nam przytrafić to popsuty samochód i przymus wcześniejszego powrotu do Polski. Niestety nie dało się go na miejscu naprawić i trzeba było ściągać lawetą do kraju. Nie dość, że wypraw skrócona, cel nie zrealizowany to jeszcze wpędziło mnie to w niemałe koszty.
Najlepsze momenty wyprawy
Tych mieliśmy zdecydowanie dużo więcej, ale ponieważ ogranicza mnie ilość tekstu przedstawię Wam te najlepsze, które pozostaną w mojej pamięci na długo. Większość z nich łączy się z tymi najgorszymi momentami oraz z wspaniałymi ludźmi, których tam poznałam. Kiedy skręciłam kostkę, a do miejsca docelowego było jeszcze daleko trafiłam na pasterzy, którzy zwieźli mnie samochodem do wsi, nakarmili regionalnymi produktami i mimo, że proponowałam im pieniądze to nie chcieli ich przyjąć. Ich pomoc była całkowicie bezinteresowna. Kiedy zatrzymałam się nad jeziorem Colibita swoje ostatnie leje wydałam na nocleg w tym miejscu. Przemiła gospodyni, która się o tym dowiedziała, wieczorem tego samego dnia odwiedziła mnie z reklamówką pełną jedzenia. Również ludzie, których poznałam w Colibita pomogli mi i zaoferowali nocleg kiedy popsuł mi się samochód i musiałam czekać na transport do Polski. Tak serdecznych ludzi nigdy wcześniej nie spotkałam, zwłaszcza, że pomogli całkowicie obcej dziewczynie nie prosząc o nic w zamian. Najlepsze jednak w całej wyprawie było chodzenie po samych górach. Obcowanie z przyrodą, podziwianie pięknych krajobrazów, krótko mówiąc możliwość połączenia tego co się kocha najbardziej, gór i psów.
Rano wychodząc z namiotu wita Cię słońce w otoczeniu górskiego jeziora i pięknych szczytów, Atrey i Shadow wesoło ganiają po polanie, nie ma ludzi i nie trzeba się niczym przejmować. Jestem tylko ja, moi czworonożni towarzysze i dzika przyroda, właśnie dla takich momentów warto wybrać się na taką wyprawę. Musicie wiedzieć, że psy w górach spotykane są jako psy pasterskie, a nie jako turyści. My byliśmy niekiedy wielką atrakcją, zarówno dla dzieci, jak i dorosłych. Nawet złapanie stopa z dwoma psami nie było aż takim problemem jak się spodziewałam.
Samotne podróżowanie nie jest proste. Zanim się na to zdecydujecie odpowiedzcie sobie na pytanie, czy jesteście w stanie poradzić sobie w trudnych sytuacjach, czy brak wsparcia drugiego człowieka nie jest dla Was problemem. Ja cieszyłam się każdą chwilą samotności, ale miałam swoje psy, które bardzo wspierały mnie i niosły pocieszenie w tych najtrudniejszych momentach. Rumunia to tylko przedsmak naszych podróży. Następny rok planujemy pojechać dużo dalej i w jeszcze dziksze rejony naszego pięknego świata.
Tekst, foto Joanna Olszewska 2018
More from Aktualności
Wilki cierpią od chorób odkleszczowych
Wykorzystując metody molekularne naukowcy potwierdzili, że wilki w Polsce zarażają się różnymi patogenami roznoszonymi przez kleszcze. Najczęściej obecny jest u …
Terapia z psem zapewnia równy komfort niezależnie od płci
Chociaż istnieje wiele badań wykazujących, że programy dogoterapii mogą poprawić dobrostan społeczny i emocjonalny danej osoby, w wielu z nich …
1 Comment
Hej. Dzisiaj dopiero trafiłem na ten tekst i bardzo się cieszę. Rumunię mam w planach po tym jak odwiedziłem ją z kolegami podczas eskapady off-roadowej. Czy pojadę z psami (nota bene również 2 aussiki) – nie wiem. Ciężko będzie namówić żonę (te historie owałęsających się psach – btw, chętnie uslysze więcej szczegółów)