Są w Polsce regiony, gdzie tempo życia jest znacząco wolniejsze, przyroda na wyciągnięcie ręki, a otaczająca przestrzeń zachęca do aktywnego spędzania wolnego czasu i korzystania z uroku natury. Znajdziemy takie miejsca na południu Polski, gdzie można godzinami wędrować i nie spotkać tłumów turystów, ale równie atrakcyjnie pod tym względem jest na Podlasiu. Idealne miejsca na wyprawy z psami, wędrówki, spacery i podpatrywanie dzikiej przyrody. Zaprosiliśmy do rozmowy Gretę Rogoz oraz Wojtka Sygułę, aby opowiedzieli nam o Szamańskim Kręgu, dolinie Biebrzy i Narwi, swoich życiowych wyborach i pasjach, ale przede wszystkim o wielkiej przygodzie z husky. Warto dodać, że Wojtek zdobył drugie miejsce w tegorocznym 4Pat’ Trophy, zawodach psich zaprzęgów rozgrywanych w ramach La Grande Odyssee, odbywających się w trudnych, górskich warunkach francuskich Alp.

foto Szamański Krąg
Zacznę od Waszych korzeni. Pochodzicie z Podlasia, czy wybraliście to miejsce całkowicie świadomie lub może zrządzenie losu sprawiło, że żyjecie w tym, a nie innym miejscu?
Zrządzenie losu sprawiło, że mogliśmy podjąć świadomą decyzję o zamieszkaniu w tym, a nie innym miejscu. Oboje pochodzimy z południa kraju, konkretnie z Podkarpacia i Opolszczyzny. Gdy nadszedł czas, kiedy poczuliśmy, że chcielibyśmy związać nasze życie z psami zaprzęgowymi zaczęliśmy rozglądać się za właściwym miejscem, w którym moglibyśmy realizować nasz chytry plan. Już podczas pierwszej podróży nad Biebrzę czuliśmy, że coś się święci. Tutejsze tereny są unikatowe pod wieloma względami, czuliśmy się jakbyśmy przenieśli się w czasie i znaleźli w ogromnej zielonej krainie, gdzie czas płynie wolniej, a cywilizacja nie zdążyła się jeszcze porozpychać po swojemu. Przyjechaliśmy odwiedzić naszą przyjaciółkę Zuzię, która jak się później okazało stała się matką chrzestną naszej przeprowadzki.
Wschodnia część Polski, od północy na południe, to zazwyczaj regiony z których młodzi ludzie migrują za pracą lub “lepszym” życiem. Uważacie, że w takich regionach można żyć całkiem przyzwoicie, a do tego samorealizować się ? Stworzyliście Szamański Krąg, Syguła Husky Team, które są tylko i wyłącznie Waszym źródłem utrzymania, czy może połączeniem pasji i pracy?
To pewnie kwestia naszych oczekiwań i tego co rozumiemy przez pojęcie “lepsze życie”. Nam się udaje, życie przynosi nam satysfakcję. Fakt, że region jest słabiej rozwinięty gospodarczo nie przeszkadza, a raczej pomaga w naszej działalności, poza tym żyje się tu znacznie przyjemniej i spokojniej. W momencie, gdy przenosiliśmy się tu z garstką malamutów, które do przodowników pracy nie należały, mając w planach zrewolucjonizować rynek turystyczny za pomocą psich zaprzęgów, naszą wiedzę i wyobraźnię zdecydowanie przysłaniała fantazja. Pewnie, gdyby nie jej siła nie byłoby nas tu i nie zajmowalibyśmy się tym, czym chcemy. Ale jak łatwo można się domyśleć, początki do łatwych i kolorowych nie należały. Szamański Krąg to przede wszystkim pasja, jeśli ktoś pracując ze zwierzętami, pieniądze stawia za cel nadrzędny, to mocno się rozczarowuje no chyba, że zakłada, że to zwierzęta mają się rozczarować…

foto Szamański Krąg
Nie sposób zadać tego pytania: skąd się wzięły psy w Waszym życiu, co dla Was znaczą i kim jesteście dla nich?
Każde z nas ma trochę inną historię, ale oboje możemy zgodnie stwierdzić, że od malamuta. Ja (Greta) do dzisiaj uważam, że “malamut to jedyna słuszna rasa”, choć już nie zdecydowałabym się na kolejnego. Niemniej od czasu, gdy malamuty zagościły w naszych domach – psy, jakie by nie były, są z nami niezmiennie. Co dla nas znaczą? – to… życie nasze. Pasja, praca, problemy i radości. Chyba nie potrafilibyśmy żyć bez psów. Mamy nadzieję, że jesteśmy dla nich kimś, kto zapewnia im poczucie bezpieczeństwa, daje spokój… że wiedzą, że po prostu je kochamy 🙂
Na Waszej stronie znalazłem również informacje o koniach. Rozumiem, że są Wam równie bliskie, jak psy?
Z końmi mamy zupełnie inne relacje niż z psami. W naturze występują jako zwierzęta uciekające, psowate za to jako drapieżniki, stąd ich zachowania w dużej mierze różnią się od siebie, o koniach wiemy zdecydowanie mniej niż o psach, dopiero je poznajemy, uczymy się ich. Z racji tego postępujemy z nimi bardzo ostrożnie i pozostawiamy im dużo swobody w zasadzie to wychowują się trochę samopas 😉 Czasami po całym dniu pracy z psami uciekamy odpocząć do koni, które są w obyciu dużo mniej ekspresyjne i wyciszają nas swoim sposobem bycia, uwielbiamy ich zapach i godzinami możemy patrzeć jak jedzą siano. Niektórzy dziwią się, że spacerujemy ze swoimi końmi zamiast na nich jeździć, ale nam taki układ bardzo się podoba i w zupełności wystarcza, a i one nie narzekają 🙂

foto Szamański Krąg
Dolina Biebrzy i Narwi to miejsce przyjazne dla ludzi, którzy kochają zwierzęta? Czy lokalna społeczność akceptuje Wasz styl życia? Macie jakieś wsparcie miejscowych włodarzy?
Dolina Biebrzy i Narwi to przede wszystkim miejsce, gdzie jest mnóstwo skrajności, olbrzymia mieszanka ludności rdzennej oraz napływowej. Racjonalistów, skrajnych ekologów, czy wreszcie ludzi, którzy po prostu czerpią radość z przebywania z dala od miast. Ludzie w dużej większości żyją tu zgodnie z rytmem przyrody, ale zdarzają się i tacy, którzy traktują ją przedmiotowo. My staramy się być wśród ludzi, którzy kochają zwierzęta. Mamy to szczęście, że możemy sobie na to pozwolić 🙂
Jeśli chodzi o wsparcie lokalnych władz – zawsze możemy liczyć na uśmiech i dobre słowo.
Pytanie do Wojtka: brałeś udział w zawodach zaprzęgowych La Grande Odyssee. Czy zajęcie drugiej lokaty w imprezie tej klasy jest łatwym i prostym wyczynem?
Myślę, że samo ukończenie tych zawodów jest sporym osiągnięciem, to bardzo trudny test dla psów i maszera, każdy kto go zdał musiał się naprawdę poświęcić i ciężko na to zapracować. Dla nas dodatkowym utrudnieniem był fakt, że nie trenujemy w górach oraz to, że nie mieliśmy śniegu w tym roku. Trochę stresował mnie fakt , że miałem zmierzyć się z tak bardzo wymagającymi trasami bez uprzedniego wdrożenia się w jazdę saniami. Poza tym sposób w jaki planowaliśmy przygotowywać psy skutecznie utrudniała nam w tym roku pogoda, w zasadzie plan treningowy tworzył się z treningu na trening i nieco odbiegał od ideału. Podczas trwania zawodów okazało się, że są one wyczerpujące nie tylko pod względem fizycznym, ale i psychicznym. Te specyficzne trasy wymagają przez kilka godzin maksymalnej koncentracji, trzeba także walczyć ze stresem wynikającym z licznych niebezpiecznych momentów. W ankiecie przesłanej przez organizatorów po zakończeniu imprezy było m.in pytanie: czy w czasie zawodów były chwile, w których czułeś strach? – jeśli ktoś odpowiedział – nie – to kłamał.
Domyślam się, że na sukces wpływa wiele składowych, ale co jest według Ciebie najważniejsze, co jest przysłowiowym kluczem do sukcesu?
Oczywiście psy są kluczem, to jak o nie dbamy i przygotujemy je do takiego wyzwania. Specjalistyczna dieta i trening, szeroko rozumiana opieka i przede wszystkim dobry stan zdrowia, było nie było, wyczynowych sportowców. My mamy to szczęście, że współpracujemy z jedną z najlepszych i najlepiej wyposażonych placówek weterynaryjnych w kraju – Kliniką Teodorowskich. Nasze psy są pod stałym monitoringiem profesjonalistów. Okresowo oddają krew przy okazji czego otrzymują kompleksowe badania. Korzystają z najnowocześniejszej aparatury służącej do odnowy biologicznej, a w razie potrzeby rehabilitacji. Lekarze z Kliniki pomagają nam w stosowaniu profilaktyki prozdrowotnej, układaniu diety a także sprawami związanymi z treningiem i regeneracją, Na tegorocznym seminarium “Pies w pracy” byli autorami niesamowitego wykładu robiąc duże wrażenie na słuchaczach. Snujemy już plany przyszłorocznej edycji z lekarzami Olivierem i Piotrem w roli głównej tym razem w formie warsztatów, w których uczestnicy będą czynnie brali udział – informacji wypatrujcie na fan page-u Lepsze Życie Zwierząt.
W każdych zawodach, nawet gdy staje się finalnie na pudle, są też kryzysowe momenty. Były takie w Alpach?
Były. Ten który najbardziej utkwił mi w pamięci to wypadniecie z trasy i zjechanie kilkadziesiąt metrów w dół po stromym stoku. To była już końcówka najcięższego etapu, wszyscy po morderczych podjazdach byliśmy już mocno zmęczeni, tonęliśmy w głębokim śniegu z perspektywą wdrapywania się pod niemal pionową ścianę, do tego te ciężkie, załadowane na biwak sanie… mieliśmy spore problemy z powróceniem na trasę.
A najbardziej pozytywny moment wyścigu?
Chyba poranek w Polar Bazie – wschód słońca w przepięknej scenerii na ponad 2000 m w otoczeniu 300psów i ludzi wykazujących dolegliwości dalece zaawansowanej choroby zaprzęgowej, zrobił na mnie wrażenie, którego szybko nie zapomnę.
Przygotowanie się do takich zawodów wymaga na pewno sporo czasu i konsekwencji, ale wiemy, że start w tak dużej imprezie wymaga zaangażowania nie tylko jednej osoby. Bez kogo nie byłoby drugiego miejsca w La Grande Odyssee?
To oczywiste, bez Grety. Nie wyobrażam sobie, abym mógł podołać całemu przedsięwzięciu związanym za startem w zawodach w pojedynkę. To nasza wspólna praca i wspólne sukcesy.
- foto La Grande Odyssee
- foto La Grande Odyssee
- foto La Grande Odyssee
- foto La Grande Odyssee
- foto La Grande Odyssee
- foto La Grande Odyssee
- foto La Grande Odyssee
- foto La Grande Odyssee
- foto La Grande Odyssee
- foto La Grande Odyssee
Treningi z psami, zgranie się mushera i psiej drużyny to zapewne tylko składowa samego startu w wyścigach. Jak wygląda Twoje zaplecze techniczne? Zastosowanie odpowiedniego sprzętu w postaci sań, zapasowych płóz, uprzęży dla psów i wszystkich niezbędnych akcesoriów zaprzęgowych wymaga sporej wiedzy i pewnie niemałych pieniędzy ?
Tak zgadza się, ale w tej kwestii nie radzę oszczędzać, bo chodzi tu głównie o bezpieczeństwo – dobry sprzęt to podstawa. Ja przyjąłem zasadę, aby stosować produkty sprawdzone, używane przez doświadczonych maszerów – znudziło mi się uczyć na własnych błędach 🙂 Wątpliwej jakości sanie mogą doprowadzić do prawdziwej katastrofy szczególnie w warunkach górskich, źle uszyte uprzęże będą sprawiać psu dyskomfort, a nawet mogą być powodem kontuzji, nie życzę także nikomu awarii oświetlenia na alpejskim zjeździe podczas nocnego etapu. Bardzo istotną kwestią w tej dyscyplinie jest odzież – sprawa często bagatelizowana przez nowicjuszy – wiem to z autopsji. Ostatni sezon to prawdziwa rewolucja ubraniowa w naszym kennelu, od momentu gdy odkryliśmy produkty Alwero zapomnieliśmy o dyskomforcie z powodu zimna. Wcześniej zdarzało się skracać treningi z obawy o odmrożenia, pojawiały się ostre bóle podczas obciążania zziębniętych stawów i często nie byłem wstanie poodpinać psów zgrabiałymi dłońmi po treningu – na szczęście takie akcje mamy już za sobą 🙂 Alwero szyje produkty wełniane zarówno dla ludzi jak i dla psów – dzięki temu możemy je świetnie zabezpieczać podczas biwaków, czy trudnych warunków na szlaku. Sprzętu tego używają największe gwiazdy mushingu z Alaski i Skandynawii i testują go w najbardziej ekstremalnych imprezach Iditarod, Yukon Quest, Finnmarkslopet. Na tamtejszych rynkach produkty te występują pod nazwą Canelana.
Wspomniałeś legendarne już wyścigi, takie jak Iditarod Trail Sled Dog Race na Alasce. Masz jakieś ciche marzenia, a może nawet plany, żeby wystartować ze swoim zaprzęgiem w Iditarod lub równie trudnych zawodach?
Iditarod? hmmm…nie słyszałem 🙂 Nie, nie mam żadnych marzeń związanych z zawodami. Chciałbym, żeby jak najdłużej sama praca z psami dawała mi radochę. Myślę, że gdy zawody staną się celem nadrzędnym mogą zabić radość, która jest w mushingu, a nawet zmienić ją w frustrację. Póki co, ogromną satysfakcję przynosi praktycznie każdy trening, obserwowanie naszego wspólnego rozwoju, zdobywanie nowych doświadczeń, testowanie nowych rozwiązań – na razie mushing cały czas wciąga, a marzeniem jest to, aby tak zostało.
Wasz zaprzęg eksplorował już rosyjską Karelię, czeskie Karkonosze czy francuskie Alpy, a co czaka go w nadchodzącym sezonie, czy macie już jakieś plany?
Prawdopodobnie w roku 2016 powrócimy na trasy francuskiej Odysei – jest coś magicznego w tym wyścigu co każe nam ponownie stanąć na starcie. Dostaliśmy bardzo interesujące zaproszenie do Hiszpanii, na tygodniowy wyścig Soria Unlimited, który także odbywa sie w górach. Ale najbardziej chcielibyśmy znaleźć się w Finlandii i wziąć udział w jednych z tamtejszych zawodów – long.
Gdybyś chciał kogoś zarazić ideą psich zaprzęgów, jakbyś to zrobił?
Nie chciałbym nikogo zarażać – mógłbym potem mieć wyrzuty sumienia. Psie zaprzęgi zazwyczaj wywracają świat do góry nogami, nie każdy zdaje sobie z tego sprawę i jest na to gotowy. Więc początkowo należało by raczej ostrzegać i odstraszać delikwentów. A jeśli mimo wszystko świadomie zdecydują się podzielić życiem z psim zaprzęgiem, pozostanie im tylko pogratulować i zazdrościć 🙂
- foto Szamański Krąg
- foto Szamański Krąg
- foto Szamański Krąg
- foto Szamański Krąg
- foto Szamański Krąg
- foto Szamański Krąg
- foto Szamański Krąg
Ok, to może inaczej, jakich rad udzieliłbyś osobie, która ma zamiar stworzyć swój pierwszy zaprzęg?
Przede wszystkim nie działać spontanicznie, mierzyć siły na zamiary. Przed uzbrajaniem się w psy, dokładnie sprecyzować czego będziemy wymagać od naszego teamu, nawiązać kontakty z odpowiednimi ludźmi, posłuchać, poczytać, pojeździć. Idealnie byłoby popracować w dobrze prowadzonym kenelu przed założeniem swojego. Jeśli nasz zaprzęg ma mieć charakter bardziej rekreacyjny świetnym rozwiązaniem jest zaadoptowanie zaprzęgowców przez takie stowarzyszenie jak SOS Husky, dzięki temu trafią do nas odpowiednio dobrane i sprawdzone psy, którym podarujemy nowe życie – a to fajne uczucie.
No właśnie a’propos tego uczucia, waszych profili facebook’owych wiem również, że jesteście mocno zaangażowani w działalność społeczną, a konkretnie pomoc bezdomnym psom. Sami macie pod opieką sporą liczbę psów, starcza Wam sił i czasu na pomoc, a czasem ratowaniu innych psów?
Nasza psia przygoda tutaj, na Podlasiu, to początkowo w zasadzie tylko pomoc psom bezdomnym. Dopiero przy 30-tym psie przyszło otrzeźwienie 😉 To już w nas zostanie na zawsze – taka natura. Nie adoptujemy już, co prawda, każdego psa – jesteśmy bardziej racjonalni, ale pomagac będziemy zawsze. Nie jest to kwestia czasu czy siły – chyba raczej potrzeby serca.

foto Szamański Krąg
Bardzo dziękuję Wam za rozmowę. Oprócz niewyczerpujących się pokładów energii jaką macie i dajecie zwierzętom, czego możemy Wam jeszcze życzyć?
Żeby było tak dobrze, jak jest, no i śniegu 🙂 Dziękujemy.
Rozmawiał Piotr Rukat 2015
More from Ludzie
3200 km w nogach i łapach, czyli jak wybiegać psie szczęście
Czy pies może być najlepszym kumplem podczas biegania i codziennych treningów? Oczywiście. Świetnym przykładem jest historia Dekreta – czarnego, muskularnego …
Gala TY FUNDUJESZ DOBRO i konkursu Top for Dog 2015
24 listopada br. w Teatrze Kamienica w Warszawie odbyła się Gala Charytatywna TY FUNDUJESZ DOBRO podczas, której miał miejsce finał …
1 Comment
Cudowni ludzie. Pełni pasji i oddania. Całym sercem zaangażowani w niesienie pomocy potrzebującym 🙂