Mia&Bella – nakrapiany świat, czyli… dalmatyńczyki na Szlaku Orlich Gniazd
W momencie wyjazdu nie wiedzieliśmy jeszcze, gdzie będziemy mogli wejść z psami, a gdzie nas nie wpuszczą. Pojechaliśmy na żywioł, aby przekonać się na własnej skórze.
Punkt pierwszy: OGRODZIENIEC.
W Podzamczu dobrym biznesem jest mieć własny ogródek. W okolicach zamku wszystkie bramy domów są otwarte. Można wjeżdżać autem gdzie się chce, 5-10zł za parking na cały dzień kasuje gospodyni. No to ruszamy. Idziemy alejką pod zamkiem, mijamy budki z lodami, goframi, kramiki z pamiątkami. Już mnie korciło, żeby kupić moim dalmacim dziewczynom po wianku z woalką do zdjęć, ale na ich szczęście udało mi się powstrzymać. Dochodzimy do kasy. Pierwsze pytanie: „czy możemy wejść z psami?”! Ku naszej radości oczywiście! Bilety sztuk dwie 32zł, w tym mapka, a psiaki wchodzą za darmo. Ani jednego zakazu 🙂 Pod zamkiem sporo turystów, każdy robi zdjęcia, można usłyszeć sporo języków obcych. Spotykamy też inne psiaki, większość małych, ale jest też wielki molos, którego Pani omija nas szerokim łukiem. Możemy wejść z psami do każdej komnaty i na każdą wieżę. Jednak tutaj pojawia się nasz jedyny problem. Wysokie strome schody, po których bez przerwy w górę i w dół poruszają się zwiedzający. Wchodzą ludzie z małymi pieskami na rękach. U nas niestety jest to niewykonalne nosić na rękach dwa około 25-cio kilogramowe psy. Ja rezygnuję, Pańcio wchodzi na schody. Przynajmniej mam czas porobić trochę fotek moim modelkom w tej pięknej scenerii, rozkładam więc koc pod zamkiem, wyciągam piłkę, smakołyki, jest możliwość nawet porzucania piłki psom.
Na naszej mapce widzimy oddalony o około 1,5km GRÓD NA GÓRZE BIRÓW.
No to idziemy, jak nas nie wpuszczą to przynajmniej będzie spacer. Podchodzimy do kasy biletowej, możemy wejść z psami! A bilet kupiony w Ogrodzieńcu obowiązuje też do wejścia do Grodu Birów. Pierwsze co rzuca się w oczy to schody. Podobno 84 – ktoś liczył.
W Grodzie Birów panuje swoboda, tzn.udaje nam się na chwilę puścić psy ze smyczy, żeby mogły trochę potarzać się w trawie. Siadamy na chwilę, oglądamy widoki bardzo przyjemne dla oka.
Obmyślamy następny punkt wędrówki i wybieramy Pustynię Błędowską. No to jedziemy do Chechła.
W okolicy pustyni ziemia jest piaszczysta, co za tym idzie – bardzo miękka, więc psiaki są zachwycone. U nas na Podbeskidziu za miastem przeważają kamienie, które są niekomfortowym podłożem dla psich łap.
Na Pustyni Błędowskiej nie spotykamy zakazu dla psiarzy, widnieje jedynie tabliczka „teren poligonu”. Z tego co udało nam się dowiedzieć, dziś to miejsce jest wykorzystywane jedynie jako pole zrzutów spadochroniarzy. Okazuje się, że nie tylko my przyjechaliśmy tam z psami, można było spotkać kilka innych zadowolonych psiaków kopiących dziury w piasku czy biegających za patykiem – patyków akurat tam pod dostatkiem.
Tyle wrażeń w jeden dzień dla naszych dalmatyńczyków spowodowało u niech nie małe zmęczenie.
Nocleg znaleźliśmy dwa dni przed przyjazdem. W tym miejscu gorąco pozdrawiamy naszych gospodarzy! W miejscowości Klucze Ryczówek znajduję się idealne miejsce dla psiarzy! Ośrodek jeździecki „Mustang” to miejsce, gdzie kocha się wszystkie zwierzęta – coś dla mnie 🙂
W ośrodku, który prowadzi bardzo serdeczne małżeństwo mieszkają: 3 konie, 2 psy, 6 kotów, kury i budzący nas, co noc o godz. 3:20 kogut. Bella miała niemałą rozrywkę codziennie od rana ganiając koty i kury. Na szczęście Tosia – niewielka suczka gospodarzy, zaraz wprowadzała porządek i swoje zasady 😉 Na terenie ośrodka znajduje się również staw. Latem ponoć można się w nim kąpać. My nie zaznaliśmy tej przyjemności, bo akurat jak przyjechaliśmy był czyszczony, co było kolejną frajdą dla psów – bieganie po grząskim dnie stawu. Gospodyni pozwalała naszym psom na wiele więcej niż my w domu.
Zachęciła nas też do spaceru na górę Świniuszkę, więc zaraz ruszyliśmy. Wystarczy przejść przez ulicę i już jesteśmy na szlaku na 400 metrowa górę. Bo na Jurze wzniesienie 400m to już góra 😉
W następnych dniach zwiedzaliśmy kolejne zamki. Ruiny Zamku w Mirowie – obecnie w remoncie, więc nie można wejść do środka, jednak dookoła rozciągają się piękne tereny zielone i ogromne skały wzdłuż których robimy długi spacer. Trafiamy na Jaskinię Stajnię w której odnaleziono pierwsze w Polsce szczątki Neandertalczyka – Bobolusa Jurajskiego. Wchodzimy z psami – pierwszy raz są w jaskini.
2 kilometry dalej znajduję się Zamek Bobolice. Całkowicie odremontowany. Na terenie zamku znajduje się Hotel i Restauracja. Zamek akurat zamknięty dla zwiedzających.
Jedziemy do Morska. Zamku w Morsku nie da się zwiedzać, w momencie, gdy tylko wysiedliśmy z samochodu zaraz na parkingu oblazły nas giga mrówki. Podeszliśmy do Zamku, ale mrówki przyczepiały się do psich łap i gryzły je tak, że uniemożliwiło nam to poruszanie się po tym terenie. Zostaliśmy zmuszeni przez mrówki do ucieczki. Tego jeszcze nie grali! 😉
Zamek Pilcza w Smoleniu na terenie rezerwatu przyrody i od razu tabliczka „nie przychodź do rezerwatu z psem”. Co tu zrobić? A co tam, idziemy się zapytać. Wchodzimy na teren rezerwatu. Dochodzimy do bramy Zamku. Pani w kasie mówi, że możemy wejść do środka z psami na smyczy mimo zakazu poniżej. Taka niespodzianka 🙂
Ostatni Zamek – Rabsztyn. Robi wrażenie. Akurat trafiamy na dzień, kiedy jest mało turystów, na zdjęciach widziałam, że przewija ich się tam całkiem sporo. Kiedy podchodzimy pod zamek czuję na sobie niemiłe spojrzenie pracownika, który wykonywał jakieś drobne prace pod zamkiem. To zły znak. Jasne, że zły. Przy kasie trzymają się za głowę, że chcemy wejść na ich zamek z psami! No tak, przecież na pewno naśmiecą, coś zdewastują. Co za pomysł. A szkoda wielka, bo zamek i teren dookoła naprawdę piękny, ale obsługa sprawiła, że poczuliśmy się jak intruzi na ich terenie.
Zostało nam trochę czasu, więc zdecydowaliśmy pojechać raz jeszcze na Pustynię Błędowską, ale tym razem od drugiej strony, czyli od strony miejscowości Klucze, na punkt widokowy „Czubatka”. Pogoda jest słoneczna, więc widzimy piękną panoramę pustyni, miejsce do którego warto pojechać.
Na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej znajduje się jeszcze wiele innych pięknych miejsc, do których warto pojechać. Na pewno jeszcze się tam wybierzemy. Niektórzy ludzie twierdzą, że pies to tylko obowiązek i ograniczenie. My chcemy pokazać, że tak nie jest. Warto się nie poddawać i razem odkrywać nowe miejsca!
Paulina Mika 2016
More from Aktualności
Wilki cierpią od chorób odkleszczowych
Wykorzystując metody molekularne naukowcy potwierdzili, że wilki w Polsce zarażają się różnymi patogenami roznoszonymi przez kleszcze. Najczęściej obecny jest u …
Terapia z psem zapewnia równy komfort niezależnie od płci
Chociaż istnieje wiele badań wykazujących, że programy dogoterapii mogą poprawić dobrostan społeczny i emocjonalny danej osoby, w wielu z nich …
2 komentarze
pięknie te psy wyglądają w takim krajobrazie. byłem na jurze rok temu, ale bez psa. z waszego wpisu wynika, ze towarzystwo dalmatyńczyka dodało by uroku całej wyprawie.
Podczas tegorocznego długiego weekendu majowego zrobiliśmy ze swoją suczką goldenką dokładnie taką samą wycieczkę. Faktycznie na Jurze jest wiele fajnych miejsca otwartych na turystów z psami.