Trzecią nagrodzoną pracą w konkursie Aktywny DOGtrotter zostaje relacja “Szlakiem Orlich Gniazd” autorstwa dwóch dziewczyn: Kasi Fojcik oraz Igi Jakubowskiej oczywiście wraz z ich suniami Wiśnią i Milą 🙂 Wyprawa może nie jest jakaś ogromna, ale dziewczyny spakowały się w plecaki, zabrały namioty i dzielnie wyruszyły ku nowej przygodzie. Nie kryjemy, że urzekł nas mega pozytywny przekaz energii z ich wycieczki 🙂 Gratulujemy i czekamy na więcej takich przygód!
Każdy laureat naszego konkursu otrzymuje nagrody od naszych stałych Partnerów:
Bezdroża
Naturea Polska
3RD-POLE Trzecibiegun.pl
“Szlakiem Orlich Gniazd”
Południowa część czerwonego Szlaku Orlich Gniazd – 3 dni – 76 km
Krótki poradnik jak w trzy dni przejść od początku Doliny Prądnika po Ogrodzieniec.
Co należy zabrać? Psa! Miski, wodę, plecak, namiot, karimatę, śpiwór, menażkę, butle gazowa, palnik, niezbędnik, bukłak, jedzenie dla Ciebie i czworonożnego towarzysza plus coś na przebranie i podstawowe kosmetyki….my tak zrobiliśmy i…wyszło 18 kg na plecach plus minus woda – której było czasami i po 3 litry. Spakowani? To ruszamy!
Dojazd PKP Intercity Warszawa-Kraków
Koszt psa w pociągach PKP Intercity jest stały i wynosi nieco ponad 15 pln. Nie ważne, czy jedziesz jedną stację, czy całą Polskę to i tak zapłacisz tyle samo. Jechałyśmy Pendolino i jak się okazało nasze dwie suki nie były jedynymi czworonogami w pociągu. Niestety w pociągach nie ma miejsc z większą ilością przestrzeni, dlatego psy wylegiwały się na środku korytarza (nikt nie powiedział nam złego słowa).
Dzień 1
Zamek w Korzkwi-Dolina Prądnika- Zamek w Ojcowie- Zamek Pieskowa Skała – spanie na dziko = 23,77 km
Wycieczkę zaczęłyśmy od Zamku w Korzkwi. Mały urokliwy Zamek odnowiony z prywatnych środków. Mieści się tu hotel, restauracja i SPA. Częstymi bywalcami są weselni goście bądź grupy Brytyjczyków. Warto zerknąć jak jest po drodze bo naprawdę jest przeuroczy (i jeden z nielicznych, który faktycznie przypomina zamek ;). Faktycznie jednak pieszą „pielgrzymkę” rozpoczęłyśmy w Prądniku Korzkiewskim i udałyśmy się wzdłuż Prądnika ku zamku w Ojcowie. Dolina Prądnika jest jedną z bardziej przyjemnych dla oka miejsc na tej części szlaku. Idzie się po płaskim w otoczeniu gór, a nieopodal od czasu do czasu widać bystrą wodę Prądnika. Przerwę zrobiłyśmy w zamku w Ojcowie (właściwie jego ruinach). Bez problemu zostałyśmy wpuszczone z psami i mogłyśmy pochodzić po terenie. Tu pierwszy raz wydałyśmy okrzyk zachwytu, że tak dzielnie idzie nam wędrówka (my dwie, nasze dwie suki i dwa plecaki po 18 kg). Mila dodatkowo miała sakwy (Julias K-9), w których dźwigała 2,5 kg (zgodnie z zaleceniem weterynarza pies nie powinien nieść więcej niż 1/3 masy jego ciała, Mila niosła 1/10 ale itak na początku zachowywała się komicznie, by po jakimś czasie nabrać wprawy i brnąć wprzód bez zastanowienia). Wiśnia człapała obok zupełnie swobodna bez ciężarów, co wzbudzało nie lada zdziwienie przechodniów pytających – czemu ten pies niesie torby, a drugi nie? Kolejnym celem naszej wędrówki był Zamek Pieskowa Skała. Niestety był w remoncie i nie było można wejść do środka. Tym samym pocałowałyśmy klamkę i poszłyśmy zjeść pstrąga w pobliskim (jedynym) barze. Był naprawdę bardzo smaczny, albo to my byłyśmy takie głodne ;). Następnie ruszyłyśmy dalej i tak doszłyśmy do niczego. Pole, las i my… Rozbiłyśmy namioty „na dziko” chowając się nieco w lesie, by z niezbyt uczęszczanej drogi nie było nas widać. O zgrozo! Co to była za noc… Coś wącha, coś szczeka, coś łazi dookoła namiotu… My w naszych jedyneczkach upchane z ciągle bystrzejącymi i powarkującymi dziewczynkami. Tak dotrwałyśmy do rana, gdzie wraz ze wschodem słońce przywitały nas ryczące jelenie. To było piękne szczególnie, że świt już nastał i nocny niepokój przemienił się w chwilę wytchnienia. Nad ranem psy padły. My też. Pomimo, że zachód słońca jak i poranek wśród ciszy pól i lasu był piękny to jednak tej atrakcji nie polecamy.
Dzień 2
Las- Olkusz – Zamek w Rabsztynie – Rezerwat Pazurek – Golczowice – Bydlin = 27 km
Drugiego dnia po nieprzespanej nocy ruszyłyśmy dalej. Najpierw pola i lasy, potem dookoła Olkusza, aż do Zamku w Rabsztynie. Tu niestety niemiłe zaskoczenie – „niestety z psami nie wpuszczamy”. Zostawiłyśmy Wiśnie i Milę wraz z naszymi plecakami i poszłyśmy zwiedzić zamek. Oczywiście, co? Zamek w budowie ;). Z zewnątrz wyglądał całkiem fajnie. Wewnątrz plac budowy. Poszłyśmy dalej i tak doszłyśmy do Rezerwatu Pazurek, gdzie szlak się trochę skomplikował i nie wiemy czy przypadkiem czy specjalnie trafiłyśmy na przejście między pięknymi skalnymi ostańcami, które zapowiadały wejście na jurę. Teraz od czasu do czasu pojawiały się już skalne formacje i wąwozy. Tak doszłyśmy do Bydlina gdzie udało nam się zanocować w ośrodku Zacisze. Zdecydowanie było tam zacisznie. Byłyśmy my i 4 bardzo starsze panie. Grunt jednak, że było łóżko i ciepła woda 🙂 . To na ową chwilę po przejściu 27 km zupełnie nam wystarczyło, by o dość wczesnej porze chrapać naprzemiennie z dziewczynkami.
Dzień 3
Bydlin – Zamek Smoleń – Pilica – Zamek Ogrodzieniec = 24 km
Z Bydlina ruszyłyśmy dalej przez pola i lasy. Doszłyśmy do Zamku w Smoleniu – ale niestety zakaz wstępu zamek w budowie. Kompletnie niewzruszone tym faktem poszłyśmy dalej. Ten dzień nie przyniósł nam jakiś wyjątkowych doznań. Trochę też zagubił się szlak, który w pewnym momencie zrobił się nawet na chwilę zielony :). Ostatecznie doszłyśmy do Podzamcza, gdzie znajdował się cel naszego dnia – Zamek Ogrodzieniec – perełka wycieczki, której zwiedzanie zaplanowałyśmy na kolejny dzień. Znalazłyśmy kwatery z możliwością skorzystania z terenu zielonego i tak właśnie znowu wyciągnęłyśmy nasze jedynki i rozbiłyśmy namioty. Tutaj też pierwszy raz nam nieco pokropiło, bo do tej pory pogoda była nam bardzo łaskawa (ani upał, ani ulewy – stan pośredni z przechyleniem w stronę ciepłego lata). Kolejnego dnia z samego rana ruszyłyśmy zdobywać zamek. Dobrze, że obie jesteśmy rannymi ptaszkami, bo udało nam się zwiedzić zamek z naprawdę niewielką liczbą osób. Zamek jest istną petardą Jury 🙂 no i z otwartymi ramionami przyjmuje psich przyjaciół (zakaz jedynie wejścia do muzeum w zamku tj jednej Sali z jakimiś eksponatami).
Taki finał podróży zdecydowanie podsycił apetyt na kolejne podróże. Nadal zostaje nam druga część szlaku – a może jednak wybierzemy inne zakątki Polski, Europy, Świata? Kto wie… My wiemy, że na pewno warto podróżować z czworonogiem.
Tekst Kasia Fojcik i Iga Jakubowska
More from Aktualności
Wilki cierpią od chorób odkleszczowych
Wykorzystując metody molekularne naukowcy potwierdzili, że wilki w Polsce zarażają się różnymi patogenami roznoszonymi przez kleszcze. Najczęściej obecny jest u …
Terapia z psem zapewnia równy komfort niezależnie od płci
Chociaż istnieje wiele badań wykazujących, że programy dogoterapii mogą poprawić dobrostan społeczny i emocjonalny danej osoby, w wielu z nich …